Moja walka

„Jesteś gruba, wyglądasz jak baleron, widziałaś ją?!” Czy kiedykolwiek słyszałaś takie zadania na swój temat. Ja byłam wielokrotnie ich adresatkom. Wiem, jak się czuje człowiek, gdy każdy patrzy na niego inaczej, wyśmiewa się, a także obraża. To straszne. Wielokrotnie zamykałam się w sobie i płakałam, gdyż nie mogłam sobie z tym poradzić.
Jednak pewnego dnia zrozumiałam, że nie mogę się poddawać, ukrywać i chować głowę w piasek. Postanowiłam wziąć się w garść i zmienić swoje życie o trzysta osiemdziesiąt stopni.
Najtrudniejsze w moim postanowieniu nie była dieta i ćwiczenia, ale zamiana nastawiania i sposobu myślenia. Na siłowni wielokrotnie wmawiałam sobie, że nie dam rady. Zadawałam sobie pytanie: po co ja to w ogóle robię?!. Ilekroć się poddawałam, tyle razy powstawałam i walczyłam od nowa jak lwica, myśląc o nowej ja, o nowym życiu.
I tak się stało, że pokochałam sport. Moim drugim domem nie była w cale siłownia, lecz mój ogród, w którym mogłam wylewać siódme poty i walczyć o wymarzoną smukłą sylwetkę. Bardzo polubiłam spacery, które nie wymagają nadmiernego wysiłku, a przynoszą duże efekty. Moje serce skradł rower, którym podróżuję niemalże każdego dnia, czy to do pracy, szkoły, sklepu, czy po prostu dla relaksu.